sentymentalny jestem. nie mogę dojść do innego wniosku, skoro cholernie lubię ten film. nie wiem na czym polega fenomen "Wina truskawkowego". nie wiem też jak to się stało, że w kinach przeszedł zupełnie bez echa, choć nawet zdarzało się, że wyświetlały go kina komercyjne. sam byłem na "Winie" w kinie Apollo w Poznaniu i bardzo dobrze, że się tak stało. film obejrzałem jakoś po powrocie z Bieszczadów (Bieszczad?) każdy kto choć raz odwiedził tamte strony i widział Wino wie, jak dobrze Jabłoński oddaje klimat.
dla mnie fenomen tego filmu opiera się na każdym jego elemencie. i tak - aktorzy - Jiri Machacek, Zuza Fialova, słowacka aktorka, która jest w moim mniemaniu ideałem piękna, Marian Dziędziel - mistrzostwo nie wymagające komentarza, aktorzy-naturszczycy ze wsi, która służyła za tło filmu, skrzyknięci przez reżysera, itd itd..
świetne zdjęcia, muzyka - (Michał Lorenc - i wszystko jasne). no i Stasiuk, bez którego nie byłoby niczego. idealny fragment opisujący współpracę Jabłońskiego z autorem książki znalazł się na okładce "Opowieści Galicyjskich". Stasiuk pisze, że po obejrzeniu filmu właściwie już sam nie wie, czy film nakręcony jest na podstawie książki, czy może jednak odwrotnie - to film był inspiracją do jej napisania. nic dodać, nic ująć.
kto nie widział, niech nadrabia.
PS W połowie liczba wyświetleń powyższego soundtracka na youtubie jest moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz