9/28/2013
9/27/2013
9/22/2013
już lubię Niemców ;)
ok, siły wróciły, mogę coś naskrobać.
w sobotę pobudka o 3. spać poszedłem koło 23, ale nie dało rady - mieszkam na obecnej miejscówce 4 miesiące, sąsiedzi nigdy wcześniej imprezy nie robili - tej nocy zrobili.
przejazd miastem nocą - nocne rozmowy w nocnym (chyba pracowników ztm) o tym, że trzeba czmychać z tego kraju. guys, seriously????
4.30 polski bus - nie pamiętam, spałem.
7.30 na miejscu, lotnisko Schonefeld, wszystko fajnie, oprócz małego epizodziku w postaci zwiniętej przez przypadek przez sąsiada z autobusu kurtki. po chwili sytuacja się wyjaśniła, kolo zaspany wziął przez przypadek moją czarna kurtkę, choć sam miał czerwoną ;)
ide na pociąg (z Schonefeld trzeba dojechać pociagiem lub kolejką co centrum Berlina). jestem na peronie, kupuję bilet w automacie. koszt - 3,20 ojro. wrzucam dychę, dostaję resztę w 10centówkach. jak wygrana z jednorękiego bandyty.
tyle chronologicznie-nielogicznie-po kolei
w sumie pojechałem tam nie po to, żeby ZWIEDZAĆ, mało mnie to interesuje, nie wchodziłem do muzeów, nie robiłem zdjęć zabytkom bo PO CO? wyszło by ładnie, prawidłowy kadr, fajne kolorki, ale zawsze będzie to tylko pocztówka. nuda, panie, nuda. poza tym każdy może sobie wygoglować albo zobaczyć na żywo. chodziłem po Berlinie pieszo. obserwowanie ludzi, to mnie ciekawi, jak żyje się w danym miejscu, o czym się gada, jak spędza czas wolny. chodziłem z buta, po jakiś 15km było mi już obojętne, czy przejdę następne tyle (a chyba przeszedłem). mogłem jeździć metrem, ale wolałem tak, lepsze wchłanianie klimatu.
wysiadłem na Alexanderplatz. wschodnia część Berlina w budowie. wyburzono sporo szarych bloków z płyty, pamiatek z czasów muru. wszędzie widać żurawie, wszystko otaczają długie, ciągnące się w nieskończoność ścianki z dykty. oczywiście ustawione równiutko, pod linijkę.
w sobotę pobudka o 3. spać poszedłem koło 23, ale nie dało rady - mieszkam na obecnej miejscówce 4 miesiące, sąsiedzi nigdy wcześniej imprezy nie robili - tej nocy zrobili.
przejazd miastem nocą - nocne rozmowy w nocnym (chyba pracowników ztm) o tym, że trzeba czmychać z tego kraju. guys, seriously????
4.30 polski bus - nie pamiętam, spałem.
7.30 na miejscu, lotnisko Schonefeld, wszystko fajnie, oprócz małego epizodziku w postaci zwiniętej przez przypadek przez sąsiada z autobusu kurtki. po chwili sytuacja się wyjaśniła, kolo zaspany wziął przez przypadek moją czarna kurtkę, choć sam miał czerwoną ;)
ide na pociąg (z Schonefeld trzeba dojechać pociagiem lub kolejką co centrum Berlina). jestem na peronie, kupuję bilet w automacie. koszt - 3,20 ojro. wrzucam dychę, dostaję resztę w 10centówkach. jak wygrana z jednorękiego bandyty.
tyle chronologicznie-nielogicznie-po kolei
w sumie pojechałem tam nie po to, żeby ZWIEDZAĆ, mało mnie to interesuje, nie wchodziłem do muzeów, nie robiłem zdjęć zabytkom bo PO CO? wyszło by ładnie, prawidłowy kadr, fajne kolorki, ale zawsze będzie to tylko pocztówka. nuda, panie, nuda. poza tym każdy może sobie wygoglować albo zobaczyć na żywo. chodziłem po Berlinie pieszo. obserwowanie ludzi, to mnie ciekawi, jak żyje się w danym miejscu, o czym się gada, jak spędza czas wolny. chodziłem z buta, po jakiś 15km było mi już obojętne, czy przejdę następne tyle (a chyba przeszedłem). mogłem jeździć metrem, ale wolałem tak, lepsze wchłanianie klimatu.
wysiadłem na Alexanderplatz. wschodnia część Berlina w budowie. wyburzono sporo szarych bloków z płyty, pamiatek z czasów muru. wszędzie widać żurawie, wszystko otaczają długie, ciągnące się w nieskończoność ścianki z dykty. oczywiście ustawione równiutko, pod linijkę.
udałem się w stronę zachodnią. miasto rano, mniej więcej do godziny 10, kompletnie opustoszałe. maszerowałem napotykając od czasu do czasu jedynie policjantów.
minąłem bramę brandenburską i wlazłem w coś co przypomina poznański sołacz i Rusałkę, choc jest chyba z 30 razy większe - Tiergarten - kiedyś dzicz, później park.
Berlin jest fajny. odczarowałem sobie i miasto, i ludzi. mili, kulturalni, powściągliwi, ale kiedy nawiąze się z nimi rozmowę, chetnie pogadają. angielski perfekt, młodzi - wiadomo, ale sprawdziłem też starszego Niemca (na oko 60, ale Niemiec na oko może wygladac na tyle, a w rzeczywistosci ma 15 więcej ), kiedy stanął za mną w kolejce po bilet. wyglądało na to, że mu się spieszy, więc zapytałem, czy rzeczywiscie, bo jak co to mogę go puscic. gładkim angielskim odpowiedział, że owszem, podał powód i podziękował - już po dojczlandzku.
Berlin jest fajny. odczarowałem sobie i miasto, i ludzi. mili, kulturalni, powściągliwi, ale kiedy nawiąze się z nimi rozmowę, chetnie pogadają. angielski perfekt, młodzi - wiadomo, ale sprawdziłem też starszego Niemca (na oko 60, ale Niemiec na oko może wygladac na tyle, a w rzeczywistosci ma 15 więcej ), kiedy stanął za mną w kolejce po bilet. wyglądało na to, że mu się spieszy, więc zapytałem, czy rzeczywiscie, bo jak co to mogę go puscic. gładkim angielskim odpowiedział, że owszem, podał powód i podziękował - już po dojczlandzku.
taki pseudo-socjologiczny wywodzik ;)
natrafiłem na marsz dla życia - europejską inicjatywe obywatelska 'jeden z nas'. dalej ustawili się różowi z balonikami 'my body my choice', i oczywiście w odp na to wszystko anarchisci, przeciwni wszystkiemu a także niczemu. nigdy nie widziałem takiej ilosci policji. byli wszedzie - jednoczesnie panował ogólny luz, policjanci żartowali, rozmawiali, palili papierosy. było widać, że spoleczenstwo ma do nich zaufanie. nie dopieprzali się np do przechodzenia tam, gdzie nie ma pasów, berlińczyk chodzi jak mu się podoba. choć uprzednio 11 razy sprawdzi czy nie ma zagrożenia. i to jest spoko podejście.
na koniec dnia poszedłem do malej knajpki w klimatycznej dzielnicy przy Nikolaiviertel. mega fajne miejsce - wąskie uliczki, kameralne knajpki. wypiłem jakieś niemieckie ciemne piwko, którego tasiemcowata nazwa jest nie do powtórzenia.
tyle, do polskiego busa i do domu. a dziś zakwasy wersja hardcore i zmęczenie które trzeba odespac
hołk
9/20/2013
za kilka godzin wychodzę z domu na polskiego busa do Berlina, a dopiero wróciłem z Ostrowa wlkp. nic nie mam, nic nie wiem, nie ogarnięte nic. wiem tylko o której zajezdzam na miejsce i o której wracam. takie akcje są najlepsze :)
nie, przepraszam, cos zrobiłem, kupiłem ojro.
pewno w okolicach niedzieli jakieś info i zdjęcia łot da fak w kraju nazis.... naszych zachodnich sasiądów :)))))
nie, przepraszam, cos zrobiłem, kupiłem ojro.
pewno w okolicach niedzieli jakieś info i zdjęcia łot da fak w kraju nazis.... naszych zachodnich sasiądów :)))))
9/16/2013
dzień dzisiejszy sponsporuje:
1. babka z ubezpieczalni, której wydaje się, że jeśli nie przysłano mi przedłużenia OC (tydzień temu wygasło i to ubezpieczalnia ma obowiązek wysłać papiery. w tym wypadku ktoś nie ogarnął tematu i niczego nie dostałem) to mogę spokojnie wsiąść w samochód i jechać, bo ubezpieczyciel przedłużył mi automatycznie polisę. jedyny mankamencik jest taki, że nie mam tego na żadnym papierze.
-"przepraszam, może i mi przedłużyli, ale nie mam na to dowodu w ręku"
-"wie pan.... no tak"
gdybym jej posłuchał i zatrzymałyby mnie misiaczki to akcja skończyłaby się lawetą i zwinięciem dowodu rejestracyjnego. najs
2. koleś na stacji benzynowej robiący fotkę cenom gumek
oraz
3. czopki hemorol ---- "usiądziesz z wrażenia"
co ja robię tu ?????
9/15/2013
Łask
jestem w Łasku. do Poz ruszam dopiero jutro, jeszcze jeden dzień wolnego - błogo.
leniwa poweselna niedziela. wieczorem wychodzimy z kumplem na browarek na powietrzu. po konsumpcji mówię, że można by jeszcze przejść na chwilę na rynek, chciałem zobaczyć jak tam remonty w moim rodzinnym miasteczku. idziemy, gadamy, przed sobą widzimy już czworokąt rynku. Łukasz mówi, że przed nami bujają się, z lekka przesadnie, jacyś kolesie - rzeczywiście, patrzę przed siebie, jakieś 200m wprzód pogina dwóch typa w kapturach. myślę se, co tam, kolejni gówniarze szwendający się bez celu po mieście. nawijamy dalej, ale rozmowę przerywa nam huk tłuczonego szkła - ci sami goście właśnie robią totalną rozpierduchę jakiejś wystawy sklepowej, trochę to trwa, nie widzimy, czy coś kradną, czy tylko robią demolke. my stoimy i patrzymy, trochę nie wierząc w to co się dzieje. mija koło minuty, kończą i zaczynają biec w naszym kierunku. oddalamy sie stamtąd czym prędzej...
w moim mieście takie rzeczy? o co chodzi???
debili nie brakuje
uwazajcie ludziska bardziej na siebie
debili nie brakuje
uwazajcie ludziska bardziej na siebie
9/12/2013
czasami odwiedzam stronę tvnu. nie jest tak, że w ogóle nie czytam lub nie rzucam okiem na media, o których wiem, że wciskają mi kit. czytam wszystko, bo wtedy tego kitu nie wcisną mi inni. nie popieram cietrzewizmu ani prawego, ani lewego. choć znacznie bliżej mi do prawego, ale tym, co mają klapy na oczach po prostu współczuję. pewnie ja też je mam. i dobrze mi z tym ;))
ale nie o moich poglądach miało być.
wszedłem na stronkę tvn i co widzę? wywiad z kolesiem, którego ostatnio znaleziono na drodze z obciętymi palcami itd. na początku pomyślałem, no nieźle, gościa pocięli a ten jeszcze wywiadu udziela, ma w jakimś sensie parcie na szkło itede itepe. posłuchałem chwilę dłużej i wniosek pojawił się zgoła inny - prosty chłopak, nie wiadomo co ma za uszami, fakt, nie chcę go bronić, ale odpowiada spokojnie na pytania, jakby wierząc, że udzielając wywiadu robi coś, powiedzmy 'dobrego'. widać, że nie zna medialnych chwytow, nikt go zapewne nie ostrzegł, nie doradził, że słuchaj, przyjadą media i będą węszyć za sensacją, będą się przymilać, udawać współczujących, a cel będą mieć tylko jeden - materiał - najlepiej wszystko, ze wszystkimi szczegółami (wiecznie nienasycony widz czeka). gdyby to ogarnął, nie opowiadał by tego wszystkiego przed kamerą. a o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? sk***rwiała telewizja albo dała mu w łapę, albo obiecała coś fajnego w zamian za opowiedzenie "mrożącej krew w żyłach historii". Jakaś paniusia stoi tyłem do kamery (ciekawe czemu?) i zadaje idiotyczne pytania: "a jak Ci kazali kopać grób to co zrobiłeś?"
ale nie o moich poglądach miało być.
wszedłem na stronkę tvn i co widzę? wywiad z kolesiem, którego ostatnio znaleziono na drodze z obciętymi palcami itd. na początku pomyślałem, no nieźle, gościa pocięli a ten jeszcze wywiadu udziela, ma w jakimś sensie parcie na szkło itede itepe. posłuchałem chwilę dłużej i wniosek pojawił się zgoła inny - prosty chłopak, nie wiadomo co ma za uszami, fakt, nie chcę go bronić, ale odpowiada spokojnie na pytania, jakby wierząc, że udzielając wywiadu robi coś, powiedzmy 'dobrego'. widać, że nie zna medialnych chwytow, nikt go zapewne nie ostrzegł, nie doradził, że słuchaj, przyjadą media i będą węszyć za sensacją, będą się przymilać, udawać współczujących, a cel będą mieć tylko jeden - materiał - najlepiej wszystko, ze wszystkimi szczegółami (wiecznie nienasycony widz czeka). gdyby to ogarnął, nie opowiadał by tego wszystkiego przed kamerą. a o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? sk***rwiała telewizja albo dała mu w łapę, albo obiecała coś fajnego w zamian za opowiedzenie "mrożącej krew w żyłach historii". Jakaś paniusia stoi tyłem do kamery (ciekawe czemu?) i zadaje idiotyczne pytania: "a jak Ci kazali kopać grób to co zrobiłeś?"
i co? jest wywiad, ludzie chętnie obejrzą prawdziwe rany na głowie i posłuchają historii o obcinaniu palców, a dziennikareczka ucieszy się z pewnością, bo szef po wywiadzie powie, że jeszcze dwa takie tematy, a na horyzoncie pojawi się umowa o pracę.
a w kraju przecież nie ma innych problemów - bezrobocia, niżu demograficznego, niskich płac, teatru w sejmie i kolesi w rurkach.
aleee, is dis soł important? noł, bikose tumoroł aj hef e dej oooofff ;) wziąłem sobie wolne, więc dzisiaj filmy, książka, muzyczka, obczajanie blogów foto. siedzę do oporu a jutro śpię do oporu :)) czyż nie jest cudownie? hehe
yo!
9/11/2013
...
jak to jest, że na ulicy albo w sklepie znajduje się pełno luda, ale z jakimś interesem lub pytaniem zawsze podłazi się do mnie? czy ja mam na facjacie napisane 'pytajcie o co chcecie, jestem do waszej dyspozycji?'
wczoraj - truptam po starym rynku i rozmawiam przez telefon. kątem oka widzę, że laska z jakąś ankietą zmienia kierunek i leci prosto na mnie, żeby zapytać czy mam 5 minut? fuck, o co kaman? telefon trzymałem w lewej ręce, a ona z lewej nadeszła, jeszcze bym skumał, gdyby podeszła z drugiej..
dzisiaj - ledwo wyszedłem z klatki, jakiś kloszard z wehikułem na kółkach podbija zapytać o godzinę. kilkanaście minut później w tesco - podchodzi jakieś dziewczę młode i pyta, czy karta, którą chce kupić, o, ta, będzie pasowała do telefonu, bo chce kupić chłopakowi.
wczoraj - truptam po starym rynku i rozmawiam przez telefon. kątem oka widzę, że laska z jakąś ankietą zmienia kierunek i leci prosto na mnie, żeby zapytać czy mam 5 minut? fuck, o co kaman? telefon trzymałem w lewej ręce, a ona z lewej nadeszła, jeszcze bym skumał, gdyby podeszła z drugiej..
dzisiaj - ledwo wyszedłem z klatki, jakiś kloszard z wehikułem na kółkach podbija zapytać o godzinę. kilkanaście minut później w tesco - podchodzi jakieś dziewczę młode i pyta, czy karta, którą chce kupić, o, ta, będzie pasowała do telefonu, bo chce kupić chłopakowi.
dlaczego natomiast te wszystkie piękne kobiety, które mijam na co dzień, nie podejdą i nie zapytają, czy pójdę z nimi do....... kina? ;)
kataloguję zdjęcia, odrzucam wszystko co nieprzydatne, słabe, mierne, niegodne żadnej uwagi. dotychczasowe z kliszy wybieram i niosę do wywołania. fajnie jest MIEĆ zdjęcia. to, co na ekranie jest totalnie nietrwałe, coś jest, a za chwilę tego nie ma. trochę jak w życiu. wystarczy przycisk delete.
9/10/2013
Ania nie lubi

jak się jej robi zdjęcia, za to sama trzaska nieziemskie.
obczajać :)))
http://www.flickr.com/photos/annasoporowska/sets/
9/09/2013
ostatnio pisałem o serialu "Breaking bad". nie dość, że wciąga, to jeszcze bardzo fajna muzyczkę można tam usłyszeć. właśnie ściągnąłem sobie nieoficjalnego soundtracka. w sam raz do jazdy na rowerze do roboty ;) choć już niedługo trzeba będzie porzucić lowelek i wbić się do puszki zwanej tramwajem. niestety allternatywy brak. są oczywiście tacy, co na rowerze poginają cały rok, ale aż takim zapaleńcem to ja nie jestem. wolę wąchać pachy współpasażerów w tramwaju :))
tyle o muzyce ;)
bilety na polski bus już zabukowane :)
idę obejrzeć "My, dzieci z dworca Zoo" - mały berliński wstępniak.
thx Trybson za cynk
9/08/2013
9/07/2013
chillin
podobno odstające uszy są charakterystyczne dla najniższej klasy społecznej zwanej chłopstwem a także dla wszelkich chamów i bandziorów tudzież recydywistów - no to witam, wybierzcie sobie coś, oby nie wszystko. hehe
wolnomyślicielski wieczór, wolne ---- uczucie przepiękne, jak się tyra cały tydzień, chillin i nowo odkryty serial 'breaking bad'. początek może zrazić, szczególnie mocno wkurzający niektórzy aktorzy, ale później niezłe akcje się rozkręcają. trochę to wszystko czasami za gęste, takie postamerykańskie, rzekłbym, ale bariery wciąż trzeba przekraczać, żeby znudzonego wyścigiem szczurów człeka do tv przyciągnąć. w każdym razie, jeśli można tak w ogóle napisać - na poziomie.
aleeee, żaden ze mnie krytyk filmowy, więc nie wiem dlaczego tyle o tym bazgrolę ;)
na stole stosik książek, czekają na swoją kolej.
jutro jeziorko i fotyyyy, aj hołp soł :)
PS
a teraz, tj. 0.30, czyli już jakby niedziela, chciałem ściągnąć genialną muzę: Joseph Malik, Fauna Flash i podobne klimaty, są na youtube, ale żeby zassać, zapomnij. jak komuś się uda, stawiam browara.
spać jakoś się nie chce, więc chwytam jeszcze "Dzienniki kołymskie" J. Hugo-Badera. tak tak, to ten sam facet, świetny reporter, przy którym wstyd się przyznawać do biegania. a chodzi o to, że kiedyś zapytany o najlepszy czas w maratonie odpowiedział, że 3:17. sorry Panie Jacku, ale jakie suple pan wciąga? :)
a tak serio to wielki szacun, Bader słynie z tego, że ma niezłą kondychę, nie wyobrażam sobie siebie za 25 lat trzaskającego czasy lepsze niż teraz. ale kto tam wie co będzie za taki szmat czasu? może już nic nie będzie?
wolnomyślicielski wieczór, wolne ---- uczucie przepiękne, jak się tyra cały tydzień, chillin i nowo odkryty serial 'breaking bad'. początek może zrazić, szczególnie mocno wkurzający niektórzy aktorzy, ale później niezłe akcje się rozkręcają. trochę to wszystko czasami za gęste, takie postamerykańskie, rzekłbym, ale bariery wciąż trzeba przekraczać, żeby znudzonego wyścigiem szczurów człeka do tv przyciągnąć. w każdym razie, jeśli można tak w ogóle napisać - na poziomie.
aleeee, żaden ze mnie krytyk filmowy, więc nie wiem dlaczego tyle o tym bazgrolę ;)
na stole stosik książek, czekają na swoją kolej.
jutro jeziorko i fotyyyy, aj hołp soł :)
PS
a teraz, tj. 0.30, czyli już jakby niedziela, chciałem ściągnąć genialną muzę: Joseph Malik, Fauna Flash i podobne klimaty, są na youtube, ale żeby zassać, zapomnij. jak komuś się uda, stawiam browara.
spać jakoś się nie chce, więc chwytam jeszcze "Dzienniki kołymskie" J. Hugo-Badera. tak tak, to ten sam facet, świetny reporter, przy którym wstyd się przyznawać do biegania. a chodzi o to, że kiedyś zapytany o najlepszy czas w maratonie odpowiedział, że 3:17. sorry Panie Jacku, ale jakie suple pan wciąga? :)
a tak serio to wielki szacun, Bader słynie z tego, że ma niezłą kondychę, nie wyobrażam sobie siebie za 25 lat trzaskającego czasy lepsze niż teraz. ale kto tam wie co będzie za taki szmat czasu? może już nic nie będzie?
9/05/2013
9/04/2013
9/03/2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)